Szalony Dante, Narodziny Wenus, iluzoryczna Beatrycze, śmierć, liczby, skarabeusz – prześladowały mnie od jakiegoś czasu. Wiedziałam, że to opowie jakąś historię, że płynnie stworzy idealną całość. Jak narodziny i śmierć płynnie tworzą nasze życie.
„Wenus wynurzyła się z morza na muszli, którą wśród deszczu róż popychają ku brzegowi unoszący się w powietrzu bogowie wiatru”
E.H. Gombrich „O sztuce”
Znalazłam się w miejscu, w którym musiałam uwierzyć w siebie tak jakby od początku. Uwierzyć, że to co robię ma sens dla świata, że moje życie będzie spełnione jeśli pomimo wyzwań zostanę na drodze, która nie jest ani zła ani dobra, ale na pewno kierowana jest miłością do siebie. Chociaż czasami z zewnątrz może wyglądać to inaczej, warto pamiętać zanim ocenimy czyjeś wybory, że nasze pragnienia prowadzone są czasami przez drogę pokrytą kolczystymi krzakami, by na końcu odnaleźć swoją wewnętrzną śpiącą królewnę i pocałunkiem miłości obudzić ją do życia.

Do tej pory wyzwaniem dla mnie były moje demony. Przynajmniej tak je kiedyś nazywałam dopóki nie dotarło do mnie, że to co nazywamy lękiem to nasze wewnętrzne dzieci, które po prostu proszą o szacunek i uwagę, to czego nie dostały od dorosłych, a teraz mogę im to dać sama.
Taką podróż w głąb siebie zazwyczaj zaczynam pytaniem. Gdy czuję, że moja podświadomość nie pozwala mi cieszyć się życiem w pełni, gdy znowu zaczynam odczuwać ból i w moim życiu nagle wszystko się zatrzymuje, cały świat tak jakby pędzi, tylko ja stoję w miejscu to znak dla mnie by się wycofać ze świata zewnętrznego i skoncentrować na tym co we mnie próbuje zabrać głos, ale ja w ciele dorosłej kobiety chcę powtórzyć toksyczny wzorzec i karzę mu się zamknąć.
Często w takich momentach uciekam w pracę, w sztukę, w znajomych, w takie życie dorosłych, bo mój umysł wie, że to co zobaczy w podświadomości będzie trudne. Nie bez powodu spycha „niechciane” emocje do zaciemnionych miejsc. Gdy robię się niecierpliwa i uciekam od odpowiedzialności … to moja mała Agnieszka próbuje coś mi powiedzieć, a ja zabieram jej głos, jak wielu ze znanych jej dorosły z przeszłości.
Wtedy właśnie zadaję pytanie przed snem. Tym razem zapytałam o to, co mam zrobić, by na nowo uwierzyć. Przyśniła mi się podróż. Krótko po tym kupiłam bilety do Florencji. Od kilku lat chciałam tam zrobić film o tym co okazało się w moim życiu najlepszą terapią: o wchodzeniu poprzez sny i wizualizacje w podświadomość, o Tarocie, który poprzez symbolikę w synchronii z moją intuicją daję mi wskazówki, o synchroniczności w naszym życiu, którą zaoobserwował Jung, o liczbach, ludziach, zjawiskach, które mnie „prześladują” o moich lękach przed życiem w pełni, o iluzji jaką wytwarza mój umysł gdy boi się śmierci i straty, o wewnętrznych konfliktach, które są jak wojna piekła i nieba w nas samych i wreszcie odpowiedzieć na pytanie: czym jest miłość bezwarunkowa do siebie a właściwie jakie to uczucie?



Lecąc tam kierowałam sie liczbami. Byłam w stałym połączeniu ze Wszechświatem. Każda liczba ma dla mnie inne znaczenie i przez ostatnie lata nauczyłam się co znaczy gdy np. pojawia się 13tka itd… Gdy spoglądam na zegarek i okazuję się, że jest 13:03 a pociąg odjeżdża o 13:13 a wagon, którym będę jechać także ma nr 13. no i rachunek w sklepie który dostaję jest na kwotę 13.13. 13 to dla mnie liczba symoblizująca narodziny i śmierć. Nowe życie i końcówka starego. Pełen cykl. Przerobiona emocja, doświadczenie, schemat. Odpuszczenie tego co już mnie nie rozwija, odpuszczenie wszystkich negatywów.

Gdy wzbijaliśmy się do góry poczułam ciśnienie, z odpowiednią muzyką zobaczyłam obraz w głowie; ja biegnę w stronę przepaści i nagle puszczam się w dół, lecę i czuję ciężar swojego ciała, po czym odpuszczam wszystkie lęki, wszytskie negatywne myśli, przekonania, całe przywiązanie do kogokolwiek i czegokolwiek, do ludzi, do pieniędzy, do życia. Uwolniłam się całkowicie od wszystkiego, co jest projekcją mojego umysłu i nagle wzbiłam się do góry jak ptak. Poczułam w tej wizji taką wolność. Wolność jako efekt odpuszczenia i wtedy mocno poczułam, że to jest właśnie miłość. Miłość to wolność.
To nie jest tak, że taki scenariusz mam na codzień. Zawsze gdy się zgubie i nie wiem w którym kierunku w życiu podążać otwieram się na prowadzenie i nie tylko liczby się pojawiają, ale sny i powtarzające się zdarzenia. Czasami nie muszę nawet intencjonalnie się otwierać, by zwracać uwagę na pewne niuanse. Jednak wyjeżdzając do Włoch chciałam, żeby ta podróż od początku była właśnie taka. Taka jak z filmu i, żeby każdy dzień pisał mi inną scenę i inspirowana swoimi wglądami i tym co się dzieje na zewnątrz stworzę film.
Każdy dzień i noc były inne, od głębokiego żalu po ekscytację i dolce far niente! Od szalonego Dante we mnie po niewzruszoną Wenus. Nazywam taki stan konfliktem wenwnętrznym, taka walka pomiędzy Twoim światłem a ciemnością. Pomiędzy podświadomością a świadomością. Dualizm jest obecny wtedy we wszystkim i tak, przypomina stan obłędu. Miesza się zakochanie z lękiem. Życie ze śmiercią. Umysł chce podjąć decyzję, ale dusza mu zabrania. Wiesz czego pragnie Twoje serce, ale rozum mówi stanowczo nie. Jednak nie można tym zachowaniom odmówić prawdy. Nie ma tu wypierania. Radość i smutek są tak samo prawdziwe. Nie ma miejsca na puste afirmacje, które mają wypełnić pustą mnie. Są intencje w momencie prawdziwego przepływu energii przeze mnie i są jeszcze głębsze analizy tego co we mnie woła o uważność.

Jednak gdy jesteś już połączona z intuicją, swoim wewnętrznym kompasem nie możesz już jej wyłączyć. Gdy kilka razy ją usłyszysz i pójdziesz za tym głosem ona nie pozwoli Ci wracać do schematów. Umysł i ego się bronią. Stale powtarzają Ci zrób to i zrób tamto, ale wszystkie działania, które podejmujemy z poziomu lęku zawsze prowadzą w jedno to samo miejsce i tak w kółko. Zmienianie życia to patrzenie na zdjęcie zawieszone do góry nogami. Komunikuj i działaj dokładnie odwrotnie niż do tej pory.
Wszyscy boimy się śmierci. Jednak czasami tym lękiem kierujemy się podejmując decyzję, a to zazwyczaj prowadzi do depresji. Lepiej działać pomimo lęku niż żyć w marazmie. Lepiej kochać pomimo lęku niż bać się odrzucenia. Lepiej wychodzić z odwagą i narażać się na milczenie niż żałować, że nigdy nie było się odważnym.



Ostatniego dnia mojej podróży postanowiłam udać się na Krzywą Wieże. Chciałam ją nawet pokazać w filmie, bo w Tarocie jest symbolem zawalenia się wszystkich schematów, Twojego muru i zasad jakie sobie ustaliłaś, bo życie chce ci pokazać, że kontrola to także projekcje Twojego umysłu. Gdy chciałam przejść przez most nagle zaczął padać grad, a przed moimi nogami pojawiła się otwarta parasolka. Pomyślałam, że to dość mocny znak, że świat zawsze mnie złapie. Grad zatrzymał mnie pod pałacem w, którym była wystawa prac włoskiego artysty przedstawiających Ciąg Fibonnaciego. To było idealne zwieńczenie mojej historii.

Ten chaos liczb, ta nieskończoność, ten przepływ we mnie to jest właśnie miłość. To uczucie, które daje Ci wolność od wszystkich Twoich projekcji i przywiązań to uczucie tak głęboko spokojne, dobre i piękne, że może być tylko miłością. I wreszcie ta głęboka akceptacja i zobaczenie, że to co nazywasz lękiem, mrokiem i demonami to Twoje niewyrażone emocje z przeszłości. Twoje milczenie gdy jakieś zdarzenie sprawiło, że przestałaś czuć. Twoje milczenie jako odpowiedź na lęk. Gdy to wszystko puszczasz z iluzją kontroli rzeczywiście czujesz się jak Wenus, która wynurza się z morza i jest czystą prawdą. Prawdą na temat tego co w Tobie piękne i trudne.
W nocy miałam taki sen. Zgubiłam się i gdy wreszcie odnalazłam drogę i położyłam się w łóżku, nade mną pojawiła się twarz kobiety mówiąca:
Nigdy od siebie nie uciekniesz, możesz tylko znaleść alternatywę i za chwilę pojawił się nade mną czarny, przerażający skarabeusz… Obudziłam się z krzykiem. Zupełnie niepotrzebnie, bo jak się okazało skarabeusz to symbol boga Re, kojarzonego z nowym życiem, ze wschodzącym słońcem. Ma chronić tych, którzy żyją w lęku i którym brakuję poczucia bezpieczeństwa. Dlaczego zatem umysł reaguje krzykiem na czarne stworzenie, które jest Twoim sprzymierzeńcem…
Buddyści, psychologowie, terapeuci, szamani ludzie rozwoju, wszyscy jednogłośnie mówią: nie uciekaj od swojego lęku, nie wypieraj, patrz mu prosto w oczy, zaprzyjaźnij się z nim. Przychodzi, by zwrócić na siebie uwagę, bo nikt nigdy mu jej nie dał. Daj mu ją, zaakceptuj. Miej intencje z miłości, kreuj z miłości, działaj pomimo lęku.



Leave a Comment